Artykuły i wywiady
Idries Shah
Grzegorz Sowula
Magazyn Literacki "Książki", październik 2009
Do Nasreddina przyznają się (prawie) wszyscy
O mulle, co istniał na opak
Z czasów mego odległego dzieciństwa pamiętam serię małych książeczek zawierających „mądrości” przeróżnych narodów. Najbardziej przypadły mi do gustu mądrości żydowskie - nie tylko dla świetnych skrótowych ilustracji Szymona Kobylińskiego, ale także dla lakonicznych i pełnych ironii rozwiązań problemów, jakie trapiły bohaterów tomiku. Najlepiej potrafił się z nimi uporać Herszl z Ostropola, cwany mądrala, czyli, jak określają to Żydzi, hucpiarz. Niejaki hodża Nasreddin, na którego natrafiłem później, nosił wprawdzie inne nazwisko, ale musiał pochodzić z tej samej rodziny, byłem tego pewien.
Trzy wydane przez Drzewo Babel tomiki z opowieściami o tym niezwykłym myślicielu i uczonym (zawistni powiedzą pewnie „chłopek-roztropek") dowodzą mej racji. Proszę: „Nasreddin się wzbogacił i zaproszono go na pokaz mody. - Jak ci się podobało? - pytali go przyjaciele. -Ależ to oszustwo! - oburzył się hodża. -Pokazują ci kobiety, a potem próbują sprzedać ubrania.” Albo coś takiego: „Ktoś zapytał hodżę: - Czy stuletni mężczyzna może jeszcze mieć dzieci - Oczywiście. O ile ma wspólnika w wieku dwudziestu, trzydziestu lat".
No, ma gadanę, ten Nasreddin. I tupet. Niby taki spokojny, bogobojny, oczy spuszczone, a proszę, jaki frant! O takich się mówi, że mają humor ścichapęk. Nie na darmo podejrzewano go, że był błaznem samego wielkiego Timura Kulawego, popularnie zwanego Tamerlanem.
Ale zaraz, Tamerlan najechał Anatolię, w której mieszkać miał Nasreddin, dopiero w XV wieku - piszę „dopiero", bo na grobie hodży w Ak_hehir widnieje data śmierci 1283. A w zbiorach paryskiej Bibliotheque National jest rękopis potwierdzający miejsce zgonu, czas przesuwający zaś o rok do przodu. Błazenada jakaś z tym Tamerlanem...
Z pewnością. Bo choć spuścizna niezrównanego, niedoścignionego i niewiarygodnego sufickiego mędrca jest obfita, o nim samym wiemy mało. Lub może - to, co wiedzieć chcemy. Dlatego każda nacja gotowa się do niego przyznać. Najgłośniej krzyczą Turcy, którzy znaleźli mu miejsce urodzin i śmierci, postawili małe mauzoleum w Ak_hehir i organizują tam każdego lipca międzynarodowy festiwal hodży Nasreddina, a nawet udało im się przekonać UNESCO, że tak znamienitemu mężowi należy się rok pod patronatem tej instytucji (wybrano 1996-1997).
Ale i inni gardłować nie przestają. Nasr-ed-Din to „zwycięstwo wiary" w językach tureckich - kto by nie chciał takiego bohatera? Więc za swojego uważają go Kurdowie, Persowie, Arabowie z różnych regionów, Kazachowie i Uzbecy, Azerowie i Chińczycy (ci to wręcz serial rysunkowy o hodży nakręcili), Ujgurowie i Ormianie, Afgani, Albańczycy... Na Cyprze dzielą się nim Grecy z południa i Turcy z północy wyspy. Zawędrował nawet do Afryki - historie jemu przypisywane opowiadają bajarze posługujący się suahili.
Prawdziwy afrykański hodża to Gebre Hanna, Etiopczyk, poeta i religijny tancerz, regularny gość na dworze XIX-wiecznego negusa Menelika II. Potrafił być złośliwym kawalarzem, ale zapamiętano go głównie jako człowieka, który umiał wyłgać się z każdej sytuacji. Dla przykładu: „Nastał dzień, kiedy mieszkańcy wioski mieli już dość psikusów Nasreddina. Sędzia wydał takie oto orzeczenie: - Nasreddinie, z woli ogółu ogłaszam, że masz opuścić wioskę. - Czy wszyscy są jednomyślni? - zapytał hodża. - Niestety tak. - Wobec tego nigdzie się stąd nie ruszę. Ich jest całe mnóstwo, a ja tylko jeden. Jeśli nie podoba im się wioska taka jaka jest, mogą ją opuścić i zbudować nową. Ale ja, czyż zdołałbym gdzie indziej choćby zacząć budowę domu dla siebie?” Albo: „Nasreddin wszedł do banku, żeby zrealizować czek. - Czy mógłby pan jakoś potwierdzić swoją tożsamość? - zapytał kasjer. Hodża wyjął lusterko i zerknął w nie badawczo: - W porządku, to ja - powiedział".
To uniwersalne opowiastki. Satyryczne historyjki, przypowieści filozoficzne z drugim albo i trzecim dnem. Nic, co wydaje się proste i jednoznaczne, takim nie jest - zawsze możemy doszukać się zjadliwej puenty albo zaskakującego morału: „Przeznaczenie jest założeniami. Zakładasz, że sprawy dobrze się ułożą, a dzieje się dokładnie na odwrót. Nazywasz to pechem. Zakładasz, że sprawy ułożą się źle, a tymczasem wszystko idzie jak z płatka. Wtedy mówisz o szczęściu. Zakładasz, że coś się wydarzy lub nie, jednak do tego stopnia brakuje ci intuicji, że nie wiesz, co się stanie. Zakładasz więc, że przyszłość jest nieodgadniona. A kiedy twoje przewidywania się nie sprawdzą, nazywasz to przeznaczeniem". Dlatego rodzina uczonych hucpiarzy wielka jest i historycznie ukorzeniona. Bułgaria i Macedonia, choć zdominowane swego czasu przez osmańskie imperium, wyciągnęły własnego mędrka, co zwał się Piotruś Chytrus (Hitar Petar), zaś na Sycylii popisywał się dowcipem niejaki Giufą. Ale to młodziaki w porównaniu z Dylem Sowizdrzałem, czyli Tillem Eulenspieglem, kawalarzem i wędrownym stańczykiem rodem z okolic Brunszwiku. Nieco młodszy od legendarnego hodży, włóczył się po ziemiach germańskich, zajrzał do Niderlandów, wdepnął do Czechów. Czy nie dlatego nasi południowi sąsiedzi wcielili go po latach do cesarsko-królewskiego wojska? Szeregowiec Józef Szwejk idee wielkiego Nasreddina przekuł w „genialnie kretyńskie szelmostwo", dzięki czemu nie tylko udało mu się przetrzymać idiotycznych zupaków, ale pozostać w historii - literatury i obyczaju. Szwejk nie był tak uduchowiony jak Nasreddin, częściej „rżnął głupa" niż sięgał po subtelną metaforę, ale jego opowieści - a nie brakowało mu ich nigdy - miały ten sam skutek: podkreślały bzdurę, wykpiwały tępotę, szydziły z małości, przestrzegały przed bezmyślnością. Funkcjonowały niczym buddyjski koan -nieoczekiwane skojarzenia, jakimi posługiwali się wszyscy wymienieni wyżej mędrcy, zmuszały ich rozmówców do myślenia. A że się śmiali, to tym lepiej. Idries Shah, nieżyjący już afgańsko-brytyjski autor, który zebrał kilkadziesiąt anegdotycznych opowiastek o Nasreddinie, był zdania, że tak właśnie funkcjonuje promowany przez niego sufizm: pradawna wiedza oparta o głębokie przemyślenie i analizę wywołaną pozornie mało istotnymi historyjkami.
Grzegorz Sowula
W oficynie Drzewo Babel ukazały się trzy tomy autorstwa Idriesa Shaha w pięknej oprawie graficznej Michała Batorego i z ilustracjami Bohdana Butenki, a to: "Wyczyny niezrównanego hodży Nasreddina" (przel. Anna Dzierzgowska i Piotr Laskowski, 2003), "Fortele niewiarygodnego hodży Nasreddina" (przel. Piotr Laskowski i Sebastian Matuszewski, 2004) oraz "Żarty niedoścignionego hodży Nasreddina" (przel. Tomasz Ktoszewski, 2009)