Książka
- Alchemia "Alchemika" Wojciech Eichelberger w rozmowie z Wojciechem Szczawińskim
Wojciech Eichelberger i Wojciech Szczawiński, Achemia Alchemika - fragmenty
Wojciech Szczawiński
- Jak to się dzieje, że w dzieciństwie potrafimy się śmiać, jesteśmy pełni wiary, spontaniczności i optymizmu, a w miarę dojrzewania stajemy się zgorzkniali, ostrożni w swoich działaniach i popadamy w wewnętrzne odrętwienie? Czy uważa Pan, że to wynik przeżytych doświadczeń czy też brak umiejętnego kierowania swoim życiem duchowym?
Wojciech Eichelberger
- Przypomina mi to historię dwóch facetów siedzących w winiarni. Obaj trzymają przed sobą wypełnione do połowy szklanki z winem. Jeden spogląda smutno na naczynie i myśli: "Jaka szkoda, że zostało mi tak niewiele". Drugi uśmiecha się w myślach, bo cieszy się, że jego szklanka jest jeszcze w połowie pełna.
Kiedy Santiago został ograbiony z piniędzy za sprzedane owce, uświadomił sobie, że świat może oglądać oczami ofiary kradzieży albo też śmiałka wyruszającego na poszukiwanie skarbu z pustymi rękami. Sami dokonujemy wyboru, czy będziemy świadkami czy ofiarami losu. Warto pamiętać słowa Dalajlamy: "Moment, w którym doświadczasz bolesnej straty, może być w istocie chwilą, w której zostałeś najhojniej obdarowany". Aby odnaleźć skarb i odkryć tajemnicę istnienia, musimy przejść przez ucho igielne. Na drugą stronę nie da się nic zabrać. Trzeba zostawić "Ja", "moje", "mam". Tak jak uczynił Santiago, gdy w końcu zrozumiał alchemię stawania się wiatrem.
- Istnieją jednak wspomnienia i emocje, z którymi rozstać się niezwykle trudno. Tkwią one w nas niczym blizny po dawno odniesionych ranach i nieustannie przypominają o doznanych krzywdach i poniżeniu. Przecież czasami wystarczy jeden cios, żeby stłumić w człowieku radość życia albo pozbawić go zapału do działania. Co wtedy począć?
- Wielu z nas, często tragicznie doświadczonych i okaleczonych przez los, pomimo ogromnych cierpień, których doznali w przeszłości, zachowuje pogodę ducha. Wszystko zależy od sposobu - w jaki definiujemy cel i sens naszego życia. Wydarzenia, które dla jednych są tragedią, dla innych są doświadczeniem wzbogacającym i przeobrażającym ich wewnętrznie.
- A jeśli tak się nie dzieje?
- Uczucie pustki i wypalenia pojawia się wtedy, gdy nieustannie wracamy myślą do przeszłości. Całkowite uwolnienie się od jej dziedzictwa jest możliwe jedynie na drodze duchowej. W tej sprawie ludzie dzielą się na kibiców i zawodników. Pierwsi marzą, zachwycają się dokonaniami innych albo im zazdroszczą, drudzy - koncentrują się na działaniu i stają się kowalami własnego losu.
Gdy prawimy komuś komplementy, składamy wyrazy uznania czy podziwu, to nie wiedząc o tym, widzimy w tym kimś jakąś zapomnianą czy nieodkrytą cząstkę siebie samych. Podobnie działo się z Brzydkim Kaczątkiem. Wszyscy wyśmiewali się z niego na wiejskim podwórku, gdzie nigdy nie widziano tak dziwacznej kaczki. W końcu, zrozpaczone i smutne, wybrało się nad pobliskie jezioro, by popełnić samobójstwo. Na domiar złego ujrzało płynące po jeziorze stado łabędzi. "Jak wspaniałe byłoby moje życie, gdybym mogło wyglądać tak, jak te królewskie ptaki" - rozmarzyło się Kaczątko i poczuło się jeszcze gorzej. W chwili, kiedy pochyliło się nad lustrem wody, aby ostatecznie skończyć ze swoim marnym żywotem, odkryło ku swemu zdumieniu i radości, że wygląda tak samo, jak ptaki, którymi przed chwilą się zachwyciło.
Podobnie i my musimy zajrzeć głęboko w to, co nieuświadomione w naszych sercach i umysłach, by dojrzeć własne wrodzone piękno.