Książka
- Olśnienia
Chwile, które odmieniają Magdalena Rybak
Magdalena Rybak, Olśnienia - fragment
Narodziny
Wychowywałem się bez ojca. I najważniejszym momentem w moim życiu było narodzenie się mojego syna. Stało się to 14 miesięcy temu, a ja codziennie wciąż się temu dziwię. Jakby stało się to dosłownie przed chwilą.
Najbardziej symboliczny był moment jego narodzin. Zobaczyłem go i poczułem, że historia zatacza koło. Przeniknęło mnie tak silne uczucie połączone ze świadomością, że od tej chwili jesteśmy już we trójkę. Jego narodzenie i obecność naturalnie odsunęły na dalszy plan wszystkie inne sprawy, którym do tej pory poświęcałem najwięcej uwagi. Pracuję może nawet więcej niż kiedyś, ale są to rzeczy dodatkowe. Często się nimi stresuję, często cieszę. Ale to tylko otoczka mojego życia. Centrum jest rodzina. Nasze dziecko. Ono zbliżyło i złączyło nas ze sobą jeszcze bardziej.
Nagle pojawiła się na świecie istota całkowicie zależna od nas. I wszystkim z nami związana. Każdy gest, każdy ruch zapisuje się w niej i ją kształtuje.
Mam świadomość, że od tej pory zawsze już będzie ktoś, kto ode mnie oczekuje, żebym z nim był. Świat zewnętrzny, wszystko, co istnieje poza taką głęboką relacją i uczuciem, wydaje mi się płaskie. Tam nie zawiera się szczęście, tylko jakaś przyjemność. Można bez niej żyć. Podstawą życia jest taki wyższy poziom uczucia, taki związek z drugim człowiekiem.
Cokolwiek sobie wyobrażałem przed narodzinami Franka, ustąpiło temu, co jest. Tego uczucia nie można opisać. Ono wciąż rozwija się wraz z relacją i byciem razem. Od roku nie gram koncertów i pracuję w domu. Wyjechałem raz, gdy Franek miał pół roku. To były najdłuższe 3 tygodnie w moim życiu. Miałem poczucie, że tracę tyle czasu… Ale wszedłem do domu i te 3 tygodnie zniknęły. Byłem znów z rodziną. To jest najbardziej wartościowe uczucie. Nic tak bardzo nie doświadcza, jak bycie z drugim człowiekiem, wzięcie za niego pełnej odpowiedzialności. On się uczy ode mnie, ja się uczę od niego. I taki zwykły dzień, szykowanie kaszki, karmienie, zabawy, ponowne karmienie i zabawy, i tak do nocy, z pozoru taki szary, monotonny dzień jest dla mnie źródłem wielkiej radości z tworzenia wspólnej więzi. Każdego dnia nasz kontakt staje się lepszy. Widzę, że jego uśmiech się zmienia, staje się bardziej świadomy i kierowany do mnie. Jakby nasze uczucia zaczynały się dotykać.
Gdy biorę syna na ręce, mam wrażenie, jakbym miał na rękach siebie. Tulę to małe dziecko, które mam w sobie. i mam pełną świadomość, że tak jak siebie traktuję, tak będę też jego traktował. Mam świadomość swoich braków. I traktuję ojcostwo jako ogromną odpowiedzialność i wyzwanie. Ale czuję się na nie przygotowany.
Artur Rojek
Grudzień 2008