Wydawnictwo DRZEWO BABEL

Książka

Pogląd, jakoby ludzie starsi byli dla społeczeństwa bezwartościowym ciężarem, jest z gruntu niedorzeczny. Historia obfituje w postaci, które najwięcej dokonały w późnym wieku. Michał Anioł ukończył freski w Kaplicy Paulińskiej, mając 74 lata. Trzy wieki później Giuseppe Verdi wystawił swoją najlepszą operę komiczną, Falstaffa, mając lat 79. Architekt Frank Lloyd Wright skończył Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku jako 91-latek. Georgia O’Keeffe malowała świetne obrazy po dziewięćdziesiątce, a Stanley Kunitz został amerykańskim poetą-laureatem w wieku 95 lat. Kant, Gorgiasz i Katon tworzyli swoje najlepsze dzieła w podeszłym wieku. I co ty na to, Zuckerbergu?

Dziś mnóstwo ludzi osiąga wielkie sukcesy „po złej stronie pięćdziesiątki”. Clint Eastwood pierwszego Oscara za reżyserię otrzymał, mając 62 lata, drugiego – jako 74-latek. Mary Robinson po siedemdziesiątce walczy o sprawiedliwość klimatyczną. Jane Goodall ma ponad osiemdziesiąt lat, a bilety na jej wykłady o pracy z szympansami w Tanzanii wyprzedają się na pniu. Warren Buffet, jeden z najskuteczniejszych inwestorów na świecie, będzie wkrótce świętował dziewięćdziesiąte urodziny. Sir David Attenborough robi obsypywane nagrodami dokumenty przyrodnicze, a królowa Elżbieta bierze udział w ponad 400 wydarzeniach rocznie. Oboje są po dziewięćdziesiątce.

Poszerzamy granice tego, co jesteśmy w stanie osiągnąć w dojrzałym wieku. Dziś amatorzy w wieku 40–49 lat przebiegają maraton w Londynie szybciej niż dwudziestoparolatkowie. W 2016 roku po skutecznej kuracji niepłodności 72-letnia Hinduska urodziła zdrowego chłopca. Rok później weteran II wojny światowej w wieku 101 lat po skoku z wysokości 4,5 kilometra stał się najstarszym spadochroniarzem. Poziomy IQ stale wzrastają we wszystkich grupach wiekowych, nie wyłączając osób po dziewięćdziesiątce. „Dobra wiadomość jest taka, że nigdy nie było lepszego czasu dla osób starszych” – przekonuje Esme Fuller-Thomson, kierowniczka instytutu badań nad starością na Uniwersytecie w Toronto. Nawet język ewoluuje, by odzwierciedlić ten optymizm. W XIV wieku Dante napisał, że starość zaczyna się po czterdziestym szóstym roku życia. A w 2017 Towarzystwo Geriatryczne i Towarzystwo Gerontologiczne w Japonii określiły, że „rojin”, czyli „stary”, jest człowiek, który ma ponad 75 lat, a nie – tak jak wcześniej – 65.

Tendencja, żeby traktować starość jak przywilej, a nie karę, nabiera rozmiarów masowego ruchu. Na całym świecie powstają grupy takie jak Age Demands Action (obecna w 60 krajach), które dążą do tego, żeby ludzie jak najpełniej korzystali z wydłużonego życia. Do batalii przyłączają się rządy. Francuskie Ministerstwo Edukacji, chcąc zniwelować różnice i uprzedzenia dzielące młodszych i starszych, zachęca nauczycieli do organizowania w szkołach projektów międzypokoleniowych. Singapur wspiera uczenie się przez całe życie, dając obywatelom powyżej 25 roku życia pieniądze na kształcenie zawodowe albo kurs uniwersytecki. Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła, że lata 2020–2030 będą pierwszą w historii Dekadą Zdrowego Starzenia.

W sprawę angażują się też pojedyncze osoby. Osiemdziesięcioparoletnia aktorka Jane Fonda namawia do czerpania pełnymi garściami z „trzeciego aktu życia”. Energiczna amerykańska pisarka i aktywistka Ashton Applewhite napisała w 2016 roku książkę This Chair Rocks: A Manifesto Against Ageism [Ten fotel nieźle buja. Manifest przeciwko ageizmowi], wygłasza też prelekcje w rozmaitych miejscach, od TED-u po ONZ. Kiedy pierwszy raz o niej usłyszałem, właśnie biłem się z myślami, czy pisanie o rewolucji długowieczności to dobry pomysł. Obawiałem się, że książka o starości będzie ponura, nudna i nieatrakcyjna. A na koniec okaże się, że powodów do optymizmu jest zbyt mało, by przesłoniły ciemne strony. Walka z kultem młodości wydawała mi się porywaniem z motyką na słońce. Umawiam się z Applewhite w jej mieszkaniu na Brooklynie, licząc na zastrzyk pozytywnej energii.

W rześki zimowy poranek zastaję ją przed domem, robiącą zdjęcia politycznym hasłom wymalowanym na płocie po drugiej stronie ulicy. Jutro wybiera się na marsz na rzecz praw kobiet. Ma krótkie, kręcone włosy i bezkompromisowy humor, a mówi z prędkością karabinu maszynowego. Przypomina mi moją pierwszą szefową. Od razu czuję do niej sympatię. W zawalonym książkami i segregatorami mieszkaniu siadamy przy kuchennym stole nad zielonymi smoothie (to w końcu Brooklyn). Applewhite po kolei rozwiewa moje wątpliwości. „Im dłużej myślisz o starzeniu, tym się robi ciekawiej – mówi. – Starzenie się przypomina zakochiwanie albo macierzyństwo: jest trudne, złożone i piękne. Tu chodzi o to, jak przeżywamy nasze życie i jakie są nasze relacje z innymi ludźmi, ze społeczeństwem. Czy może być coś bardziej interesującego?”.

Dobrze, kupuję to. Ale jak przezwyciężyć niechęć do starości, która sięga chyba zarania dziejów? Czy to w ogóle możliwe? Applewhite kiwa głową. „Trzeba pozbyć się opresyjnego, głęboko zakorzenionego lęku przed podeszłym wiekiem. Wtedy zaczynamy widzieć starość w jaśniejszych barwach – wyjaśnia. – Ale to nie będzie łatwe”.

Niełatwe nie znaczy niemożliwe. Jednym z powodów do optymizmu jest to, że coraz więcej ludzi na całym świecie starzeje się dobrze i odważnie jak nigdy. Mając czterdzieści lat, żeglują dookoła świata. W wieku pięćdziesięciu lat wznawiają naukę. Jako sześćdziesięciolatkowie zakładają firmy albo rodziny. Jako siedemdziesięciolatkowie biegają w maratonach. Jako osiemdziesięciolatkowie są modelami czy modelkami i aktywizują się politycznie. Jako dziewięćdziesięciolatkowie zakochują się, a po setce tworzą sztukę. Tym samym przesuwają granice tego, co można robić w trakcie coraz dłuższego życia. Jednocześnie obalają wytarty frazes o tym, że starzy ludzie są ciężarem dla społeczeństwa.

Tacy ludzie stanowią przy tym żywy dowód na to, że wiek chronologiczny traci swą moc określania i ograniczania. W dzisiejszych czasach coraz ważniejsze jest nie to, kiedy się urodziłeś, ale to, jak myślisz, mówisz, wyglądasz, ruszasz się, ćwiczysz, tańczysz, ubierasz, podróżujesz i jak się bawisz. W przyszłości o wiele bardziej niż wiek będą nas definiować nasze wybory: książek, muzyki, jedzenia, przyjaciół, pracy, poglądów politycznych. Ta zmiana współgra z szerszą tendencją do coraz większej różnorodności i wolności osobistej. To, jak dziś wyrażamy orientację seksualną i przynależność płciową, jeszcze niedawno było nie do pomyślenia. Następnym w kolejności wyzwaniem może być wiek. W Instytucie Przyszłości Człowieka na Uniwersytecie Oksfordzkim czołowi badacze w dziedzinie matematyki, filozofii i nauki razem szukają odpowiedzi na najważniejsze pytania ludzkości. Dyrektor instytutu Nick Bostrom jest zdania, że epoka wieku chronologicznego dobiegła końca: „Teraz liczy się nie czas, jaki upłynął od twoich narodzin, ale to, w jakim punkcie życia jesteś, jak o sobie myślisz, jakie masz plany i możliwości”.