Wydawnictwo DRZEWO BABEL

Książka

Vedrana Rudan, Ucho, gardło, nóż - fragmenty

 

Zaczynamy

 

Patrzę na zegar, który kupiliśmy w ikei. Pod zegarem włączony telewizor. Bez dźwięku. Jakieś staruszki coś mówią. A może te kobiety wcale nie są staruszkami. Tylko mają siwe włosy. I nie mają zębów. Ja też bym była staruszką. Ale co trzy tygodnie płacę Aleksandrze sto marek. Dlatego moje włosy są rude. W ustach mam cztery tysiące marek. Dlatego mogę się śmiać szeroko, pełną gębą. Ale... ja się tak nie śmieję. Lewą górną dwójkę wyrwał mi dentysta, kiedy miałam czternaście lat. Przez lata śmiałam się z zaciśniętymi ustami. Byłyśmy biedne. Moja stara, moja babcia i ja. Lewą dwójkę wstawiłam sobie na dwudzieste czwarte urodziny. Nawet wtedy nie uśmiechałam się szeroko. Został mi nawyk półuśmiechu. Leżę w łóżku w pidżamie Kikiego. W prążki. Benetton. Pytacie, jaki jest związek między lewą górną dwójką a pidżamą?! Co ma wspólnego pidżama z dwójką? Ależ mnie to męczy! To wieczne wyjaśnianie. Dopatrywanie się powiązań. Szukanie podmiotów, orzeczeń i dopełnień. Dlaczego wszystko w moim życiu musi mieć jakiś związek z czymś innym? Czemu jesteście tacy opętani związkami? Logiką. Przyczyną. Skutkiem. A ja wam grzecznie powtarzam. Leżę w łóżku. Mam na sobie pidżamę Kikiego. Patrzę na zegar. Która godzina? Ale co to ma do rzeczy? Pod zegarem stoi włączony telewizor, bez dźwięku. Nic tu z niczym nie ma związku. Mówię o faktach. Wkurwiają mnie wasze pytania. Wasze zniecierpliwienie. I ten mus, żeby zwęszyć dramat w moim banalnym leżeniu. Coś się stało. Albo coś się stanie. Coś musi się stać. Wy też nie macie nerwów ze stali czy czegoś takiego. Jesteście ludźmi o mocnych nerwach, no właśnie, mocnych, ale wasza cierpliwość też ma swoje granice. Więc jeśli ja będę tylko leżała i pieprzyła trzy po trzy, jeśli nic się nie będzie działo, wy mnie w końcu olejecie. Dupki! Czego ode mnie chcecie? Nie jestem Szekspirem ani kronikarzem rubryki kryminalnej. Jestem Tonka. Po prostu leżę w łóżku. I gapię się na zegar ścienny. Kiki jest w Lublanie. Okej. Może jednak mam dla was bombę. Postanowiłam, że gdy minie ta noc... minie, mina, jakie ładne słowo "mina". Ładne. Ładne! Kiedy minie ta noc, odejdę od Kikiego. Zostawię go. Zatrzasnę za sobą drzwi. Zacznę nowy rozdział. Spalę za sobą wszystkie mosty. Wypnę się na dawne życie. Kikiego poślę w diabły. Przede mną nowy dzień. Ulżyło wam. Słyszę was. Mówicie. Super. Jednak coś mamy. Głupia cipa nie leży sama w łóżku w głuchą noc - wcale nie tak znów głuchą - i nie śpi nie wiadomo dlaczego. Coś ją gryzie. Dawaj! Posłuchajmy! Co cię gryzie, stara raszplo? Skąd wiemy, że jesteś stara? Bo masz jakiś taki boleściwy, drżący głos... Czujemy te wibracje. Dawaj! Szybciej! Pije?! Pieprzy na boku? Nie pieprzy w ogóle? Bije cię? To dlaczego odchodzisz? Odbiło ci? Dzisiaj?! Jesteś stara! Zastanów się! Masz męża, do cholery! Trzymaj się go! Czekaj! Chwila! Ty odchodzisz?! W twoim wieku? Odchodzisz? Akurat! Lepiej powiedz, czemu zostawił cię wybraniec twego życia?! Co robi w Lublanie, kiedy ty leżysz w jego pidżamie? Dlaczego mnie nie lubicie? Dlaczego jesteście tacy nabuzowani i nienawistni? Nie interesuje was moja opowieść. Dlaczego dobre są tylko krwawe historie? Czego ode mnie chcecie? Czemu mnie popędzacie? Nie mogę całego swojego życia wpakować w jedno zdanie tylko dlatego, że wam się śpieszy. Gdzie wam się tak, do cholery, śpieszy? Co czeka was za rogiem? W czyje szalone życie wejdziecie z buciorami, kiedy znikniecie z mojego łóżka? Proszę! Biorę kawałek czekolady w zgłodniałe usta. Oczywiście, wścieka mnie, że nie mogę żyć bez czekolady. Pierdolona milka. Okej. Nie będę truć o czekoladzie. To odwraca waszą uwagę. A to ważne! Ważne? Co jest ważne? Zostawiam męża i odchodzę z kochankiem, który jest - to będzie dla was ważne - dwanaście lat młodszy ode mnie. Jutro rano, o siódmej, kiedy wy będziecie w swoich biurach, jakichś marketach czy w łóżkach lub w urzędziepośrednictwapracy, bo jesteście bez pracy, albo w śmiertelnej agonii, albo na jakiejś dziwce, albo pod swoją żoną, albo na tłustym mężu, albo u boku urodziwego kochanka, albo prężyć się przed czerstwym szefem Włochem, Niemcem, Austriakiem czy Węgrem, albo... ja otworzę młodemu kochankowi drzwi swojego domu... Co za słowo "dom"! Złapię kosmetyczkę, wypnę się na wszystkie pierdoły, z których składa się życie - zdjęcia ślubne i pierwszy ząb mojej córki Aki - rzucę mu się na szyję i lewą ręką złapię go za jaja. Zobaczy mnie sąsiad Tomi. On zawsze wszystko widzi. Stary śmierdziel. Pomyśli, że się kurwię na progu własnego domu. Ale nie będzie wiedział, Tomi, stary pierdziel, że ja krótko, bardzo krótko będę dziwką. Tylko przez krótką chwilę. A potem zostanę właścicielką nowego mężczyzny. Oficjalnie. Zarejestrujemy się w urzędzie. Tak. Będę musiała się rozwieść. I on też, Miki. Po co rozwód? Po co to zamieszanie? I dlaczego mój kochanek nazywa się Miki, a mąż Kiki? Myślicie, że wam kit wciskam. Że was umyślnie zwodzę. Że mówiąc tak, daję wam szansę pomylenia Mikiego z Kikim. Sugeruję wam, że nie ma większej różnicy między Kikim i Mikim. Chcę wam powiedzieć, że wszyscy faceci są tacy sami... Ależ z was kutasy! Czemu jesteście tak opętani poczuciem misji? Ja staram się coś wam przekazać?! Chcę wam namieszać w głowach! Czy kiedykolwiek przyszło wam na myśl, że nikt nie ma zamiaru sprowadzać was na prostą drogę? Ani pouczać. Ani mówić wam prawdy. Ten ktoś chce was po prostu wykiwać. Manipulować wami. Wykorzystać was. Nie pouczać. Okej. I to jest ta informacja. Macie rację. "Chcę cię wykiwać!". To jest informacja. Ale ja nie mam zamiaru wykiwać was ani ośmieszyć. Kiki to Kiki, a Miki - Miki. Dlaczego? Co za głupie, głupie pytanie! Nie chcę odpowiadać na tak głupie, kretyńskie pytanie. A dlaczego ja się nazywam Tonka? Kumacie? Co za beznadziejne pytanie! Właściwie nie powinno mnie martwić, co wy o mnie myślicie. A jednak. Próbuję wam opowiedzieć swoją historię, lecz nie chciałabym, byście mnie odebrali jako stukniętą babę w klimakterium, do tego po pięćdziesiątce... No właśnie. Przekroczyłam pięćdziesiątkę, ale... Okej. Chciałabym, żebyście wysłuchali mojej opowieści. Nie myślcie jednak, że to z powodu wojny. Że wcześniej byłam inna, ale wybuchła wojna i odbiło mi. Wielu ludziom odpaliło, więc mnie też. PTS. Posttraumatyczny syndrom. No i zaczyna się. Żeby coś było posttraumatyczne, najpierw musi być trauma. Zgoda. Opowiem wam swoją historię. I możecie myśleć, co chcecie, ale jeżeli moja opowieść jest traumatyczna, to i wasza taka jest. Wiele o tym myślałam. Jaki sens ma porzucenie Kikiego? Cóż takiego mi zrobił Kiki? Czego nie mogłabym mu wybaczyć? Co by mu nie uszło płazem? Ale czy musi mnie ktoś tłuc, wydłubywać mi oko widelcem, gasić papierosa na piździe, żebym go zostawiła? Dlaczego nie mogłabym zostawić Kikiego, bo jest dobry? Bo znam go na wylot. Bo jest jak przeczytana książka. Wieś, która nie znika w płomieniach. Rzeka, która wiecznie toczy mętne wody. Dzwon na dzwonnicy, który nie zawodzi nigdy. Ivo Robić i jego przebój Siedemnaście lat masz dopiero. Dlaczego? Czy kiedykolwiek wam, kobietom, które zostają, zdarzyło się prasować w niedzielę wieczorem, podczas gdy on leżał na tapczanie i skakał po kanałach? Bolą was plecy, dzieci są na podwórku, prąd niezapłacony, czynsz też. On jest gruby albo chudy. Znacie go jak łysego konia. Najpierw jesteście szczęśliwe, bo sterta nieuprasowanej bielizny maleje. Aż tu nagle coś pęka... I żelazkiem frrru... Hola! Hola! Mam czterdzieści lat! Albo pięćdziesiąt! Albo trzydzieści, pieprzyć to! Uprasuję tę stertę, siądę i rozprostuję plecy. A potem wrzucę naczynia do zmywarki, wezmę prysznic i położę się obok tego czegoś. To coś mnie już nie kręci, nie interesuje. Ale to mój los na następnych dziesięć, dwadzieścia albo trzydzieąści lat. Czy przyszło wam do głowy, wam, które zostają, przejechać gorącym żelazkiem po jego twarzy i kiedy jeszcze wyje, zatrzasnąć drzwi mieszkania i odejść w diabły? Na zawsze! Nie? Nigdy nie przyszło wam to do głowy? Ale z was zakłamane, obłudne kurwy! Co za kurwy! Fałszywe! Z kim ja właściwie gadam? Z kim mam do czynienia? W porządku. Okej. Czego łżecie? Myślicie, że prawda wytrąci was z waszej śpiączki? Bo jak udało wam się oszukać siebie, to oszukałyście już cały świat? Tak jakby świat martwił się waszymi problemami! Świat olewa waszą stertę nieuprasowanych ubrań i tego małpoluda, z którym spędzicie resztę życia! A to, jak żyjecie... To jest życie?! A ja jestem kurwą, tak?! Jestem kurwą, bo jutro rano, dokładnie o siódmej, złapię Mikiego za jaja i odejdę w siną dal. I dlatego jestem kurwą? A wy jesteście święte. Wyczekiwałyście kiedyś tego momentu, aż wasze pięcioletnie dziecko powie: "Nie"? Najdroższy skarb mamusi. Przecież tak je nazywacie. Więc prask je dłonią, mało brakowało, żeby mu głowa odpadła. I krew poszła z nosa. A wam ulżyło. Właśnie, ulżyło. To było to. Każdego dnia chcecie usłyszeć matkę, ale gdy zadzwoni i zacznie tym swoim cichym głosem umierającego na pustyni... Nie chrzańcie, nie wmówicie mi, że nie macie ochoty udusić jej własnymi rękami. To czemu przez cały czas podliczacie, ile was kosztuje choroba ojca i ile byście zaoszczędziły, gdyby nie... Pielęgniarka, pieluchy, lekarstwa, przewijanie niedołęgi... No, zasrane kłamczuchy! Między wami a mną jest jedna różnica. Ja odchodzę, wy zostajecie. Nie mam serca z kamienia. Niełatwo jest odejść. Spędziłam ze swoim Kikim trzydzieści lat. Okej. Może wojna też jest winna. Może te wszystkie cuchnące trupy w telewizji i w gazetach uzmysłowiły mi, jak mało potrzeba, by dwudziesto- albo czterdziesto-, albo pięćdziesięcioletnie ciało przeistoczyło się w kłębowisko robaków. Ciągle oglądam telewizję. Od dziesięciu lat widzę ludzi w maskach. Wyciągają trupy ze sterty albo z grobu, albo z jam. Tak było w czasie wojny. Ale dzisiaj w Chorwacji panuje pokój. Więc zabijają ludzi w szpitalach i szybko ich grzebią. A potem wyciągają z grobu i z trumny, by zobaczyć, jak ich wykończyły amerykańskie dializatory. Kumacie? Rzygam chorwacką śmiercią. Boję się śmierci. Ona jest wokół mnie. Czuję ją węchem i dotykiem. Widzę. Boję się. Dlatego odchodzę od Kikiego do Mikiego. Miki jest młody. Może jest dalej od śmierci. Myślicie, że jestem dziwką. Dziwki są cwane. One zawsze znajdą jakieś wytłumaczenie, dlaczego sprzedają swoją dupę zamiast... Zamiast?! Zamiast?! Bo co?! Wy swojej dupy nie sprzedajecie?! Wy, czcigodne małżonki, które trwają przy mężu? Wy ją dajecie w prezencie? Jesteście Czerwonym Krzyżem? Sranie w banię. Czerwony Krzyż nie rozdaje dup. Tylko paczki. Na ogół mniej niż powinien. Większość paczek aktywiści sprzedają i pakują szmal do kieszeni. Ale nawet wy, moje panie, nie jesteście bezpłatne. Gotujecie, prasujecie, pierzecie, pieprzycie się wbrew własnej woli, sprzedajecie się za status Zamężnej Kobiety. Jesteście Mężatkami. I ja jestem Mężatką. Jeszcze trochę. A potem znowu będę Mężatką. Rozumiem was. Nie można być normalną kobietą, nie będąc Mężatką. Macie rację. Ale wszystko ma swoje granice, moje drogie. Ja to chromolę.