Wydawnictwo DRZEWO BABEL

Archiwum wydarzeń

Wróć do wydarzeń bieżących

Janusz R. Kowalczyk, Zwierzenia podczas bezsennej nocy

Rzeczpospolita, 14 listopada 2005

Zwierzenia podczas bezsennej nocy

 

Wspaniały, bezkompromisowy monodram Krystyny Jandy.

 

Dopiero co oglądaliśmy inauguracyjne przedstawienie na otwarcie prywatnego Teatru Polonia Krystyny Jandy, a tu już nowy tytuł na afiszu. Monodram Ucho, gardło, nóż powstał na podstawie książki Vedrany Rudan. Janda - zarazem adaptatorka, reżyserka i wykonawczyni - gra w nim Tonkę Babić, kobietę po pięćdziesiątce, która w bezsenną noc zwierza się ze swego życia.

 

Bohaterka jest kobietą cierpiącą na PTS (posttraumatyczny syndrom), którym dotkniętych zostało wiele osób wplątanych w bratobójczą wojnę bałkańską. Zawsze czuła się Chorwatką, jak jej matka. Ojcem był jednak Serb, co w chwili wybuchu patriotycznych uczuć towarzyszących wojnie, wystarczyło do sąsiedzkiego ostracyzmu. Jej bezsenność to m.in. skutek obaw przed nieproszonymi nocnymi odwiedzinami. Do dziś znajduje na drzwiach mieszkania napisy: "wypier... serbska k...!".

 

Dla kobiety w takim położeniu nie ma żadnych świętości. Ostrym,nieprzebierającym w słowach językiem - po wyeliminowaniu wszystkich słów na "k" dwugodzinny monodram stałby się o kwadrans krótszy -mówi wprost, co myśli o świecie urządzonym przez ludzką agresję. Nie wierzcie - przekonuje- że człowiek jest z natury dobry. Jeśli szanse przetrwania będzie mieć tylko dzięki użyciu przemocy, to się nie zawaha. Wypowiedzi bohaterki są wstrząsająco zwyczajne. Tonka przyznaje się do braku wykształcenia i ogłady. Ale życiowej mądrości mógłby jej pozazdrościć niejeden intelektualista.

 

Osamotniona kobieta obnaża cynizm rządzących, bałamucących ludzi opowieściami o obronie ojczyzny, co jest zazwyczaj zakamuflowaną zachętą do niekontrolowanej rzezi innych, nie naszych, niewygodnych. Nie tylko oni mamią i zatruwają umysły. Czyni to telewizja z jej inscenizowanymi reportażami, zakłamana reklama, bałamutne filmy bez cienia życiowej prawdy. I Tonka, jak z rękawa, sypie przykładami. A już opisy przygóderotycznych, które - dzięki wojnie - przytrafiły się jej samej i najbliższym znajomym, godne jest pióra współczesnego Woltera i markiza de Sade'a.

 

Krystyna Janda ze swym doświadczeniem w graniu współczesnych kobiet po przejściach nikogo nie zaskoczyła znakomitą aktorską formą. Jednakże temat, a zwłaszcza język, jaki sobie obrała na debiut wykonawczy we własnym teatrze, były wysoce ryzykowne. Mimo ostrych, dosadnych sformułowań, w jej zwierzeniach nie było cienia wulgarności. Może da się to lepiej zagrać; nie wiem. Ale nie widzę potrzeby.