Wydawnictwo DRZEWO BABEL

Artykuły i wywiady
Wojciech Eichelberger

Maski maj 1998

Z Wojciechem Eichelbergerem rozmawiają Henryka Królikowska i Elżbieta Sikora

 

Wyrwałem się z młodości jak z domu waritów

 

Wszyscy przeklinają chwilę w której spotkali Starca Mędrca czy Proroka.

 

Kiedy Starzec i Pasterz spotykają, się po raz pierwszy, ich rozmowa dotyczy czytane] przez chłopca książki. "To znana książka, ale bardzo nudna. Mówi (...) o niezdolności ludzi do wybierania swojego losu" powiada Starzec. - "A na koniec pozwala uwierzyć w największe kłamstwo świata". Jakie jest największe kłamstwo świata?

Śmierć postrzegamy jako moment, w którym tracimy kontrolę nad swoim losem. Wyobrażamy sobie, ze wszystko się kończy. Podobnie skłonni jesteśmy uważać, ze nie mamy wpływu na nasz los, gdy żyjemy. Starzec kwestionuje ten pogląd. Mówienie o śmierci jako o kresie naszego życia jest mówieniem nieprawdy. Mówienie o życiu jako o czymś, na co nie mamy wpływu, jest również mówieniem nieprawdy. Nie ma w ogóle takiego momentu, w którym nie ponosimy odpowiedzialności za nasze życie.

 

Dopóki żyjemy.

Nigdy! To właśnie twierdzi Starzec.

 

Starzec zapytany o przyczynę, dla której godzi się na rozmowę z prostym pasterzem - odpowiada, ze rozpoznał w chłopcu kogoś, kto jest w stanie spełnić Własną Legendę. Traktuje go jak kogoś wyjątkowego, ponieważ me wszyscy ludzie są do tego zdolni, choć we wczesnej młodości każdy z nas wie, jaka jest jego Legenda. Skąd wie? I czy rzeczywiście wie?

Każdy z nas przychodzi na ten świat z własnej woli, bo ma określone zadanie do wykonania, lekcję do odrobienia.

 

Na jakim etapie dowiadujemy się bądź uświadamiamy sobie, jakie jest to zadanie?

Przeczuwamy to bardzo wcześnie. Tu bym się zgodził z autorem "Alchemika", ze te przeczucia są bardzo intensywne. Pamiętam je ze swojego dzieciństwa. Na szczęście! Są bardzo mocne, ale i bardzo trudne wówczas do wyartykułowania. Jeśli się je zapamięta, to mogą pomóc w dokonywaniu wyborów w dorosłym życiu.

 

Starzec postanowił pomóc Pasterzowi w spełnieniu jego Własnej Legendy. Kiedy jednak zapytał go o liczbę posiadanych owiec i usłyszał, że chłopiec ma tyle owiec, ile trzeba, obruszył się: "W tym sęk. Nie mogę ci pomóc dopóki sądzisz, ze masz tyle owiec, ile trzeba". Jakiego rodzaju dogmaty są przeszkodą na drodze samopoznama i samorealizacji?

Przekonanie, ze niczego więcej nie potrzebuję. Ze już wszystko wiem. Wszystkiego się dowiedziałem. Nie muszę niczego więcej szukać, nie muszę mc zmieniać. To jest ten podstawowy dogmat, który uniemożliwia dalszą podróż, dbiera chęć na wyruszenie w drogę.

 

Starzec rozpoznał w chłopcu kogoś, kto jest zdolny do spełnienia Własnej Legendy, ponieważ chłopiec wybrał wędrowne życie. Sprzedawca prażonej kukurydzy tez kiedyś chciał wędrować. Zdecydował się jednak na kupienie składziku z kukurydzą, bo po pierwsze - nastawił się na zdobywanie i gromadzenie pieniędzy, a po drugie - w odczuciu społecznym pozycja sprzedawcy prażonej kukurydzy jest lepsza niż pozycja Wędrowca. Ponadto ludzie chętniej wydają swoje córki za mąż za sprzedawców prażonej kukurydzy. Skąd brać odwagę potrzebną do przeciwstawienia się presji społecznych oczekiwań?

Tutaj trzeba wrócić do momentu, w którym Pasterz sprzeciwił się ojcu. Ojciec chciał, aby jego syn został księdzem, czyli - interpretując to symbolicznie - proponował mu gotowy zbiór zasad, gotowe odpowiedzi i jasną sytuację do końca życia. Ale syn odrzucił propozycję i - o dziwo! - ojciec go w tym wsparł. Uznał widocznie, że wybór dziecka ma wartość, ze to ważne, iż chłopiec chce szukać własnej drogi, ze nie słucha ślepo jego rad. Syn' uzyskał w ten sposób potężne wsparcie. Od tego momentu zaczęło się jego dorosłe życie, życie, za które przyjął odpowiedzialność. Bunt przeciwko dziedzictwu tradycji, który nie został poddany represji ze strony ojca, jest bardzo ważnym elementem tej sytuacji. Dzięki temu chłopiec mógł nabrać odwagi w realizowaniu swoich planów. Odwagi, którą wyczuł w nim Starzec i na tej podstawie uznał, ze ma potencjał Wędrowca. Ale równocześnie uświadomił mu, ze jeżeli zatrzyma się na etapie bycia Pasterzem i uzna, ze ma tyle owiec, ile trzeba, no to po prostu nie ma o czym mówić. Nie wyruszy w drogę. Życiowy wybór sprzedawcy prażonej kukurydzy przedstawił jako przykład niebezpieczeństwa, które na niego czyha.

 

Tak, ale tylko Starzec jest zdolny ocenić tę postawę jako niebezpieczną, ponieważ potrafi zdystansować się wobec niej. Z punktu widzenia sprzedawcy prażone] kukurydzy to jest sytuacja bardzo wygodna.

Tak. Często tak właśnie bywa.

 

Pasterz powiedział w pewnym momencie: "Przeklinam chwilę, w której spotkałem Starca". ;,

Wszyscy przeklinają chwilę, w której spo '": tkali Starca, Mędrca czy Proroka, ponieważ kontakt z kimś takim stanowi zawsze ogromne wyzwanie i wymusza na nas dokonanie wyboru zgodnego z naszą Legendą. A to jest wybór trudny. Mało tego - jest to wybór bardzo często dokonywany wbrew wartościom lansowanym w nasze] rodzinie, w nasze] kulturze, w naszym środowisku. I są powody, zęby przeklinać tych Starców, przynajmniej na początku.

 

Czy zawsze mamy szansę rozpoznania, który spośród wielu możliwych wyborów jest zgodny z naszą Legendą?

Niestety, nie. Nie zawsze starcza nam odwagi, mądrości, wsparcia... Jak to ktoś ładnie powiedział: "Złodziej, nawet gdy spotka świętego, to i tak zobaczy tylko kieszenie". Więc po to, by w osobie siedzącego obok na ławeczce staruszka móc rozpoznać Starca, trzeba być do tego wewnętrznie przygotowanym.

 

Starzec powiada: "... ludzie me boją się ani pragnień, ani marzeń o tym, co chcieliby w życiu osiągnąć. Jednak w miarę upływu czasu jakaś tajemnicza siła stara się dowieść za wszelką i cenę, ze spełnienie Własne] Legendy jest niemożliwe".

Jest jedna, dość poręczna nazwa na te wszystkie siły - ego, czyli to wszystko co stanowi nasze kulturowe i osobiste doświadczenie, nasze dziedzictwo. W ramach ego jest, oczywiście, mnóstwo przepisów na życie , jest mnóstwo norm, ale jest też mnóstwo zakazów i wmontowanych w nas lęków. Moment, w którym wstępuje się na drogę realizacji Własnej Legendy jest momentem, w którym jest się gotowym jednocześnie do przyjęcia dwóch postaw: do tego, zęby to zrobić i do tego, zęby od tego uciec jak najprędzej. Jest to moment krytyczny, ponieważ to jeszcze nie jest ta faza podróży, która ]est fazą bezpowrotną.

 

To są siły na pozór złe, ale one jednak pomagają w spełnieniu Własnej Legendy, choćby dlatego ze trzeba im się przeciwstawić.

Absolutnie tak. Gdyby to było takie łatwe, to by znawcze - uruchamia jednocześnie pokłady podświadomości, które umożliwiają nam przekroczenie nawyku racjonalnego pojmowania swojego życia i własnej osoby.

 

Czy mit może pomóc w inny sposób? Ktoś kiedyś powiedział: "Ja się tak strasznie bałem w dzieciństwie, ze gdybym nie przeczytał tego, co napisali inni, tych wszystkich książek - to bym prawdopodobnie umarł z lęku". Czy nie jest też tak, ze mit pomaga oswoić rzeczywistość, wytłumaczyć ją sobie na etapie stawiania pierwszych trudnych kroków?

Absolutnie tak! Właśnie to działanie mitu jest niezwykle silne i dlatego jest rzeczą niezmiernie ważną, jakimi mitami żywimy nasze dzieci, w jakim otoczeniu mitycznym się wychowują. Na ogół jesteśmy tutaj zupełnie bezkrytyczni. A przecież trzeba pamiętać, ze Czerwony Kapturek, baśnie Andersena, baśnie braci Gnmm - cała ta spuścizna kulturowa, której działanie jest niesłychanie silne kształtuje ludzkie życie w bardzo znaczący, jeśli nie podstawowy sposób. Na marginesie chciałbym zauważyć, że obecnie daje się zauważyć ogromny głód mitu. Pragnienie tworzenia czy współtworzenia mitu. Zdaje się o tym świadczyć ogromna popularność tak zwanych fantasy games. Jest to dość skomplikowany i bardzo szczególny, bo uruchamiający dużą aktywność własną sposób współtworzenia mitu. Wcielania się w różne postacie mityczne, przezywania wspaniałych przygód, osiągania różnych celów... Oczywiście, to ma swoje manowce, jak wszystko, ale jako zjawisko zdecydowanie mi się podoba. Jest wartościowe, szczególnie w zestawieniu z tym, co jest po drugiej stronie - mam tu na myśli wirtualną rzeczywistość telewizyjną czy gry komputerowe. Fantasy uruchamiają wyobraźnię. Byłem zdumiony obserwując własne dzieci - które są jeszcze w takim wieku, że nie starcza im koncentracji, żeby się zająć czymś dłużej niż godzinę - godzinami, w skupieniu grające w te gry.

 

Ja mam takie osobiste pytanie. Czy gdyby zaistniała możliwość przeniesienia pana w czas, kiedy miał pan piętnaście lat to wyraziłby pan na to zgodę?

Wolałbym nie.

 

Dlaczego?

Zgadzam się z tym, co kiedyś powiedział Korczak: "Wyrwałem się z młodości jak z domu wariatów". Niczego nie żałuję, ale nie widzę powodu, zęby to wszystko powtarzać od początku.

 

A może był inny wariant? Naprawdę zgodny z pańską Legendą?

Legenda jest Legendą!

Wiem, ze wybrałem dobrze.

 

 

 

Rozmawiały Henryka Królikowska i Elżbieta Sikora