Wydawnictwo DRZEWO BABEL

Artykuły i wywiady
Vedrana Rudan

Gazeta Wyborcza, 2 listopada 2004

Paweł T. Felis

 

Wstrząsnęła Chorwacją

 

Pani książka ma formę chaotycznego monologu i równie chaotyczną konstrukcję. Ile czasu pisała pani Ucho, gardło, nóż?

Vedrana Rudan: Pięć tygodni. Choćby z tego łatwo wyciągnąć wniosek, jak długo myślałam nad konstrukcją. Właściwie nie jestem autorką tej książki – zapisywałam tylko myśli, które zjawiały się w mojej głowie. Możliwe, że nie jestem pisarką, tylko schizofreniczką.

 

Czyje to głosy?

To głosy moje, pana, moich rodziców, pana rodziców, znajomych i sąsiadów – wszystkich ludzi, którzy dzisiaj żyją.

 

Jak rozumiem, nie jest dla powieści najistotniejsze to, że w sensie dosłownym jest to głos kobiety?

Trudne pytanie. Odpowiem wymijająco: to w warstwie dosłownej głos 53-letniej kobiety, która straciła wiarę w sens życia i miota się, nie wiedząc, co dalej robić.

 

Tonka Babić miota się jednak głównie między polityką, która bezpośrednio ją dotyka, a seksualnością, o której mówi w sposób otwarty i szczery.

Bo tak funkcjonuje współczesny człowiek. Między seksualnością, czyli zwierzęcą częścią natury, a polityką, która miała być – w znaczeniu społecznym – emanacją duszy. A ponieważ człowiek oddala się dziś od polityki, zostaje tylko zwierzęcość, przez którą patrzymy na świat.

 

Tonka twierdzi jednak, że nasz seks też jest zakłamany.

Zdecydowanie tak, bo polityka zabrała nam duszę również w sferze seksu. Straciliśmy spontaniczność – w seksie nie jesteśmy już ludźmi tylko aktorami.

 

Czy dlatego pani bohaterka, która chce się wobec tego buntować, mówi językiem wulgarnym?

Przekleństwo to sposób mówienia kogoś, kto został skrzywdzony. Moja bohaterka wie, że jest ofiarą, i wie, że nie może zmienić świata, w którym jej życie jest piekłem. Musi przeklinać, żeby nie strzelić sobie w głowę. Musi gadać do siebie, bo dzisiaj nie ma już rozmowy – są tylko monologi. Tę książkę napisałam zresztą po to, żeby sama nie popełnić samobójstwa. Wszyscy, którzy potrafią wejść w istotę świata, każdego dnia walczą ze sobą, żeby nie skoczyć z mostu. W 4,5-milionowej Chorwacji tylko ostatniej soboty samobójstwo popełniło dziewięć osób.

 

„Chorwacja to smutny kraj“ – mówi pani często. Czy dlatego, że to Chorwacja po wojnie?

Ta wojna w jakimś sensie wciąż trwa. Ciągle szuka się winnych, Trybunał w Hadze chce rozliczyć chorwackich zbrodniarzy. Ale dzisiejsza Chorwacja obudziła się też ze złudzeń. Wierzyliśmy, że walczyliśmy o niezależność i wyzwolenie od Serbów. Tymczasem Chorwacja jako taka już nie istnieje. To kraj, w którym żyje 1 proc. mafiosów i przestępców oraz 99 proc. biedaków bez żadnych praw. Wszystkie wartościowe rzeczy – morze, promy, hotele, banki – są w rękach zagranicznego kapitału. Ale podobny smutek jest albo niedługo będzie też w Polsce. Wszyscy jesteśmy przecież na progu nowej cywilizacji niewolników, którymi rządzą multinarodowe korporacje. W dodatku boimy się, bo jesteśmy manipulowani pojęciem terroryzmu. A przecież trzy czy cztery obwieszone bombami Czeczenki mają tylko pomóc Putinowi, żeby wymazał z ziemi cały naród.

 

Takie poglądy znakomicie sprawdzają się pewnie w felietonach, które publikuje pani w największym chorwackim tygodniku Nacional. Jak odbierane są one w Chorwacji?

W ogóle mnie to nie obchodzi, bo żyję w innym świecie. W nadzwyczaj pięknym, spokojnym życiu prywatnym, z mężem, którego bardzo kocham, z dziećmi i kotem, który dostał imiona po królu chorwackim.

 

I nie obchodzą panią również recenzje?

Nie, bo recenzenci to sprzedające się śmieci, które żyją według schematów i w oderwaniu od rzeczywistości. Jestem więc przeszczęśliwa, że źle o mnie piszą. To, że rozpoznali we mnie wroga, to mój największy sukces.

 

Piszą źle, bo pani książka ma w pogardzie nie tylko tradycję, ale też to, co odróżnia amatorski zapis przeżyć od utworu literackiego.

Odpowiem tak: każda sztuka jest prawdziwa, jeżeli istnieje w zgodzie z czasem, w którym powstaje. Myślę, że moja książka odniosła na całym świecie sukces tylko dlatego, że została napisana językiem, jakim się dzisiaj mówi. Nikt nie ma teraz czasu, by czytać opisy lotu muchy na 30 stron.

 

Paweł T. Felis